i tylko ciągle wyglądam przez okno... będziesz? nie będziesz? a jak będziesz, to kiedy? i niby co mnie to by miało obchodzić?... a jednak... to jak kiedyś, w dzieciństwie, czekałam na powrót taty... wyglądanie świateł samochodowych za oknem... mama krzycząca, abym już szła spać... jednakże ja czekam... nie wiem czemu... bo przecież z rana i tak go zobaczę... i ta euforia, gdy za oknem warczenie silnika ogłosi jego powrót... i gdy go ujrzę wyciągającego walizki z bagażnika... i już mogę spać spokojnie... tak samo i teraz... wciąż czekam i czekam... przecież masz już dziś być... lecz nie przyjeżdżasz... chyba już idę spać... a jedak nie... nie mogę... nie zasnę... i już widzę światła auta na suficie... i zapala się śwaiatło w Twoim przedpokoju... DOBRANOC!