noc. praryż. pigalle
zapalam papierosa i zmierzam do cafe de flore
moulin rouge ogarnia i łączy
artystyczne underground i snobistyczne towarzystwo
swoją tajemniczością.
mijam skąpo ubrane prostytutki
oczekujące na dawkę ambiwaletnej przyjemności,
lesbijki nie przejmujące
brakiem popytu dzisiejszego wieczoru,
kolejny exhibicjonista zaprasza mnie
do swojej brudnej przyjemności.
na rogu przy sacre-ceur kupuje
psychodeliczne ziele u zastraszonego murzyna.
przed chwilą mały chłopczyk potrącił mnie na ziemię
uciekając od jakiegoś turysty, któremu właśnie
zwinął błyszczący zegarek.
leżąc na wilgotnym paryskim bruku,
nieopodal śmierdzącego bezdomnego
zastanawiam się
nad tym gdzie przychodzą umierać koty.