Plastikowy karabin Winchester z czarną
kolbą i lufą w kolorze mordoklejek. Spleśniała
skórka chleba. Piersiówka, pełna. I taki sam
portfel. Oddychanie, modlitwa - niezauważalne.
Spełniona pokusa. Udatnie wycięty wyrostek.
Kobiety bez złudzeń, odrobinę chutliwe. Opasły
brzuch spinający resztę ciała. Długo odwlekana
decyzja, jeszcze odwleczona. Plastik z resztką
coli. Żółtawozielone punkciki na końcach
uległych gałęzi. Ręka chudsza od gipsu,
ale jednak sprawna. Przegrana tego, który chciał
mnie zniszczyć. Dwie godziny gały. Sen, ciemny
sen i nic więcej. Obfita miesiączka, akurat
w terminie. Głuchy stukot wiewiórek skaczących
nocą z pięciometrowego muru, co okala
klasztor. Egipskie ziemniaki, jakby bardziej
okrągłe. Drzwi bez klamki, ale we własnym
domu. Wszystko, być może wszystko.