Słowo na piasku, toczy się kamień.
Myśl drżąca w głowie. Boso po trawie.
I nie wiem, czy muszę, czy może chcę.
Czas łzy wysuszy, chcę tego, czy nie.
Jak stal się hartuje w przekleństwach dusza.
Wszystko by dobrze, lecz faryzeusze...
Śmiech metalowy rozkraja na pół
Wybieraj proszę, góra, czy dól...
Kto pierwszy rozpoznał, za brzeg płaszcza złapał,
Kto prawdę zobaczył, i gorzko zapłakał.
Brat zabił brata, a ojciec syna.
Wszystko się teraz dopiero zaczyna.
Czy słowo w ich ustach jak diament lśni,
Czy każdy pusty, jak cymbał brzmi?
Wyrwał się krzyk z mądrości kręgów.
Błaga o płacz, zgrzytanie zębów.
Przed śmierci wyrokiem, przysięga, że gdyby...
Ułaskawiony, znów żyje na niby.
I wszysko by dobrze, lecz faryzeusze...
I piąty anioł już w drogę wyrusza.
Stronice czasu wzrokiem przebija
Zegary milczą, świadomość przemija
Więdną sztandary, przywódcy - niemi
Czy zdąży znależc człowieka wśród cieni...?