Rzęsami, czarnymi wachlarzami rozsiewasz śnieg lecący ci ku twarzy.
Śnieżąc na policzek
Bielą się przytulał, dotykając rozgrzanych ust kroplą się potoczył
Szyją,
W kołnierzyku znikł.
Szalikiem owinięte twe spojrzenie łamiąc przenikliwie chłód
Schyliło się podnieść zgubione ciepło, we włosach zatoczyłaś niby w kręgach ognia.
Radości szczyt.
Idź pierwsza, dotknę zostawionych stóp.
Lekkie, bez dźwięku, bez znaku, prowadzą do nikąd.
Tulić się, w ukrytym ubraniami ciepłym całokształcie
Kilkoma dźwiękami śmiechu
Bezbarwną parą mi zdradzonym.
Gubię się, gdzie zima, a gdzie ciepły żart mam
Wybierać spośród ulic, kawiarni i wiatru szeptem w drzwiach.
Ile powiedziałaś, tyle zapamiętam. O herbacie zapomnę.
Wino
Niech dziś uśmiech
Grzeje.