Jest do bólu zależnie od ciebie. Wiosna o coraz późniejszych zachodach słońca niebywale niema.
Samolot zostawił pas na niebie. Anteny szczerzą się w kosmos, na nich wiszą dwie wrony.
Od szyb odbija się wieczór.
Mam nadzieję na spojrzenie chociażby.
Zasłony pragną się zawieszać. Pustka świeci, apatia migocze. Pralka wyprała twe ślady. Mam sińce piątkowe, do których nie chcesz się przyznać.
Jutro na nowych obrotach mój świat codzienny. Zabrakło godziny na sen. Ten kilometr miał być związany z tobą. Zamykam się. Zjadłam nadgarstek. Jeśli się postarasz, mogę wyszczupleć. To tak, jakby mnie w ogóle nie było.
Zreformować świat – zbyt trudne. Reformy muszą być w nas.