Panna Wiosna nachmurzyła srogo brwi,
Czy pan Mróz czasem ze mnie sobie nie drwi?
Może pomylił sezony przypadkiem,
Przychodzi nocą jak złodziej, ukradkiem.
Ja sobie nie życzę takiego gościa,
Co miłe mi kwiaty niszczy z radością,
Zdemaskowałam złoczyńcę, wynocha!
Proszę wracać do Zimy, bo szlocha.
Więc Pan Mróz brzoskwiniowym rankiem,
Odszedł z kwitkiem, a nie kochankiem,
Nie wiedział bowiem, szkoda wspominać,
Że kwiaty pannie trzeba dawać, nie ścinać.