Do Ciebie WIELKI, coś ród mickiewiczów sławił
I mą ojczyznę od zapomnienia zbawił.
Nieśmiertelnym przez swój talen uczyniony,
Przez całe pokolenia sławiony.
Do Ciebie się zwracam, o natchnienie błagam,
Bo piórem tworzenia jako tako władam.
Prowadź po papierze mą rękę i serce,
Bo potrzebuję Twej pomocy wielce.
Bądź moją muzą, jak niegdyś ojczyzna twoją była,
Miejsce, gdzie matka Cię pierwszy raz spowiła.
„Litwo, ojczyzno moja... ” – tyś wołał,
Poszukując przynajmniej jej cienia.
Dziś ja wołam: „Wieszczu, potrzenuję Twego natchnienia. ”
Tyś mym ideałem, Tyś nie pisał – Tyś tworzył,
Kto w Ciebie taki talent włożył?
Ja... wciąż dążę, szukam mickiewiczowskich laurów i aniołów,
Łąk zielonych i niebieskich przestworów.
Chcę mu dorównać chociaż w jednym wersie,
Epitecie, przenośni lub inwersji...
Lecz daremne me starania – Tyś jedyny.
Ja znam swoją marność, jam gałąź wikliny.
Tyś dąb, masz rozłożyste gałęzie,
Lecz wiklina dębęm nigdy nie będzie,
Choćby nawet starania największe włożyła,
Toby i tak tylko marnym drzewem była.
Choćbym nawet szmat świata przebyła
I ludzi poznała tysiące przeróżnych,
Tylko w Tobie moja nadal będzie siła –
Tyś emigrant, Tyś wielki podróżny.
Kto dziś pisze, pana swego chwali,
Co mistrzostwem pióra nadal wszystkich dziwi
I tu blisko, i tam, gdzieś w oodali,
Pomiędzy cudzymi i pomiędzy swymi.
Dzięki rymom najtwardsze serca miękną,
Zaskakują koncepty najśmielszych.
Dziś ogłąszam tezę przepiękną:
„Nie ma nad Ciebie poetów większych. ”
By Ci odwdzięczyć, całego życia mi nie straczy,
Tyś duszą obdarował ludzi,
Sprawił, że pękły ich pancerze i tarcze
I czułe serce w każdym obudził.
Istnienia mego najskrytsze marzenie,
By dążyć śladami twymi, osiągać władzę...
Lecz gdzie te ślady wiodą?.. Nie wiem..
Czy mnie do s z c z ę ś c i a doprowadzą?..