Miał zły sen, więc oczu zamknąć nie mógł, drżały mu odnóża, oddech się krzywił, fałszował, nie wpadał w rytm. I teraz bez znaczenia było, czy wiktor, czy kto inny.
Czego doznać można leżąc między kołdrą a prześcieradłem, chowając nogi w poszewce? Narysowały mu się dwie linie proste, czyli rownoległe.
Na ile sposobów można umrzeć? Otwierając, zamykając oczy, wiesząc się na księżycu czy niespełnionych marzeniach? Śmierć jako zmartwychwstanie, czyli koniec tomu pierwszego. A może naprawdę mojry ścinają włos zycia. Czyj włos?
Zapukało w okno wszystko, to brzęk odpinanej obroży, odloty, odloty. List z prośbą o opuszczenie stanowiska. Emerytura jest czymś nieunikionym.