Zachodem słońca
namaluję obraz próżnego dnia,
z kromką chleba
łzą ściśniętą w dłoni.
Prominiem pomarańczowej gwiazdy
z czarną plamą przeszłości naszego dnia,
okrótną wizję świata
straconego na początku długiej drogi
do raju.
I ścieżkę
w zieleni,
przytulną,
krótką,
pod zasłoną piękna.
Lecz dalej dla Tobie zostawiam pytanie.