Egzystujesz jak graffiti na ścianie,
Czarną farbą zaplamiona oczy
które nic nie widzą.
Kręte linie okręcające się wokół twej szyji,
chcą cię zadusić, ale nie teraz,
bo malarz zmienia kierunek.
Jeszcze jedna litera,
między którą stoisz ty i twoje życie całe.
Litera gdzieś wisząca nad twoją głową.
Boisz się jej jak giliotyny, która cię skasuje z życia.
Znak nad bijącym się ze strachu sercem,
nie rozumiesz co się dzieje.?
Oczy które cały czas cię śledzą jak pies,
poprawione rzęsy
przechodzą przez twoje serce jak nóż,
zostawując głębokie rany.
Malarz to poczuwa, biorąc do rąk
flakon z czerwoną farbą.
Malując ostatni akcent w twoim życiu...
Lecz nie skączywszy praczy oddala się,
zostawuje cię.
Egzystować, ale nie żyć.